piątek, 26 lipca 2013

Stary nawyk i nowy kolega

W pewnym momencie poczułem dziwny, znajomy dyskomfort. Rozejrzałem się dookoła i nic.... chmury jak okiem sięgnął. Ta paranoja musi się skończyć - pomyślałem i zabrałem się do roboty. 


Już miałem poczuć swego rodzaju ulgę gdy....


Zaraz, zaraz... co, u licha? Gdzie podział się owy charakterystyczny dla otoczenia (i zarazem jedyny) punkt, służący do zaznaczenia mojej obecności?


To niby mój hydrant, ale chyba jestem w stanie dogadać się z tym nowo poznanym malcem. To w końcu pierwsza osoba, z którą uścisnąłem tutaj łapę.

1 komentarz: